niedziela, 22 kwietnia 2018

Od. Scelto Cd. Tamartha

Wszedłem do pokoju Tamy. Tamta, rozbudzona leżała na łóżku. Mimowolnie nie popatrzyłem na złamaną łapę i liczne rany. Usiadłem obok. Przez chwilę panowała cisza.
- Dziękuje... - szepnęła. Podniosłem pytająco wzrok. - Za uratowanie mi życia. Gdyby nie ty... - zadrżała na samą myśl. Uśmiechnąłem się i pogładziłem jej zmierzwione futro.
- Nie ma za co. W końcu to nie problem rzucać się ze wzgórza na pewną śmierć - zażartowałem. Wadera zachichotała. Nagle przybrała powarzną minę.
- Ale czemu... czemu byliśmy pod ziemią? - zapytała niepewnie. Westchnąłem. Nie mogłem kłamać. Nie przed nią.
- Hmm... kiedy spadałać, uderzyłaś o półkę skalną i straciłaś przytomność. Złapałem cię dopiero później, kilkanaście metrów nad ziemią. Niewielu wie, ale jestem wilkiem śmierci. Przetransportowałem nas do krain pośmiertnych,a później się obódziłaś. Reszte można się domyślić - nie lubiłem mówić o mojej mocy. Wadera nie drążyła tematu, za co byłem jej wdzięczny. Gdyby nie to, że bałem się własnej śmierci uratowałbym rodziców... Nie chcąc jej przemęczać wstałem.
- To pa - powiedziałem i liznąłem ją za uchem. Później szybko wybiegłem ze szpitala. O jejciu... pocałowałem ją.
Tamartha?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz